Ludzie są różni, a razem z nimi ich teksty. Istnieją sfery językowe, które nie tylko w kontekście literackim bywają kłopotliwe. Są one najczęściej związane z seksualnością i fizjologią człowieka.
To właśnie ich dotyczy erotyka, ale także jej bardziej radykalne siostry – obscena i wulgarność. Nie od dziś stanowią one spore wyzwanie dla tłumacza, który musi zdecydować jak je oddać w języku, a pośrednio też w kulturze docelowej. Obecnie wielu przekładoznawców zgadza się co do tego, że jeśli erotyka lub obscena są środkiem artystycznym i stanowią o stylu autora, należy je po prostu tłumaczyć, zachowując wierność wobec tekstu oryginalnego. Nie zawsze jednak tak było. Widać to szczególnie w niektórych tłumaczeniach tekstów antycznych, np. wierszach Katullusa lub powieści Apulejusza. Dosadny język i szokujące wątki seksualne w wczesnych XX-wiecznych tłumaczeniach zostały znacznie złagodzone, a pewne fragmenty niejednokrotnie pominięte. Dzięki temu zabiegowi czytelnik o wysublimowanym poczuciu decorum uniknął zgorszenia, czy jednak tłumaczowi udało się oddać tekst w formie zamierzonej przez autora? Chociaż tłumaczenie wymaga kunsztu, to jednak tłumacząc tekst innej osoby tłumacz powinien trzymać się w pierwszej linii przekazu autora. Dotyczy to także erotyki, obsceny i wulgarności, tego wymaga profesjonalizm. Jeśli nie jesteśmy w stanie podołać zadaniu, zawsze możemy przekazać je koledze po fachu o silniejszych nerwach.